W miesięczniku Poetry Flash natrafiłem na
informację o spotkaniu z Allenem Ginsbergiem
w księgarni City Lights poety Lawrence’a Ferlinghettiego
(kolegi poety).
Poszedłem, aby zobaczyć na własne oczy
wodza poetów Ameryki
łysego, nieogolonego rewolucjonistę atramentu
lekko przygarbionego, czytającego nerwowo
własne wiersze wśród niewielu spragnionych
słów poety.
Allen Ginsberg kapryśne dziecko rosyjskich emigrantów
z uporem maniaka wrzucał kamienie idealizmu
do wypielęgnowanego ogródka poezji amerykańskiej
umysł jego – jasny jak słońce Kalifornii
oświetla wszystkie mroki i zakamarki
ludzkiej duszy, mózgu, ciała.
Fenomenalny poeta rzeczywistości skandujący swoją poezję
oczarował mnie swoją magią słowa, natchnieniem poetyckim
tak po ludzku przeklinający życie i Amerykę
czarny anioł trzymający w dłoni pióro Feniksa
rozprawiający o tyranach, buddystach, zen, FBI
kurzu osiadającym na książkach w bibliotekach
o tobie i mnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz