Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

wtorek, 13 października 2015

Rozmowa z Jarosławem Markiewiczem, 11.12.2008 - cz. II

Czy później jeszcze spotkał Pan osobiście kiedykolwiek Allena Ginsberga, oprócz tego roku 1965?

Później już nie, to był tylko ten jeden raz, kiedy go spotykałem przez te kilka dni, potem spotkałem go na tym wykładzie na wydziale filozoficznym i trzeci raz wtedy na koncercie na Myśliwieckiej, kiedy grał na harmonium.

Piotr Bratkowski, kiedy z nim rozmawiałem, powiedział mi, że Ginsberg był ważny w Polsce z trzech powodów: ze względu na kontrkulturę, jego homoseksualizm i pochodzenie żydowskie. Czy czwartym powodem mógłby być buddyzm i czy Ginsberg wpływał na ludzi w Polsce jako buddysta?

Z tego, co mi wiadomo, to buddyzm w Polsce zaczął się od tej grupy Andrzeja Urbanowicza, o czym wspominałem.. Natomiast trudno jest mi coś powiedzieć o wpływie Ginsberga jako buddysty. Na pewno ważny był jako poeta, jako nosiciel pewnego typu nowej wyobraźni. To była kontrkultura, on był bardzo amerykański i bardzo antyamerykański. Natomiast jeśli chodzi o jego buddyjski okres w twórczości – gdzieś o tym pisałem – to jest on słaby, jakby doktryna przysłoniła mu własne doświadczenie, co zresztą bardzo często zdarza się u poetów katolickich czy buddyjskich. Olśniewające piękno idei zabija bezpośrednie osobiste wyobrażenie, doświadczenie własnej świadomości, świadomość jakby się gdzieś zapętla czy zapóźnia, świadomość zdegradowana. W tym sensie doświadczenie buddyjskie – choć nie wiem czy ja jestem buddystą, bo ja słabo znam samą doktrynę – buddyzm jest pewnym narzędziem w bezpośrednim doświadczeniu świadomości. Oczywiście dużo czytałem, znam pewien kanon literatury buddyjskiej, w którym nie ma czegoś, co by mnie nie zachwycało i nie pobudzało.

Ginsberg zagubił się, jak Pan mówi, w doktrynie buddyjskiej, a czy można mówić o wpływie Ginsberga na poetów-buddystów w Polsce?

Pytanie czy są tacy poeci w Polsce. Buddyzm w pewnym momencie stał się czymś atrakcyjnym i modnym, ale wejście w tę dziurkę, która później się rozszerza, jest bardzo trudne. Ja, gdyby nie zbieg okoliczności, też pewnie nie miałbym z tym za wiele wspólnego, ale Andrzej Urbanowicz zaprosił nas, tzn. mnie i moją żonę na wakacje, a tam okazało się, że są te siedzenia buddyjskie. I ja w to wszedłem.  Pamiętam, że po kliku dniach miałem już tego serdecznie dosyć, bo mnie wszystko bolało. Siedziałem przed oknem, jedynym w tym pomieszczeniu, zasłoniętym muślinem, żeby komary nie dostawały się do środka. Andrzej przyniósł ze śmietnika stary sagan żeliwny, ustawił to za naszymi plecami i po piętnastu może minutach – bo siedzenia trwały regularnie po czerdzieśdzieści pięć minut – walnął w ten sagan jakąś drewnianą pałą. Siedziałem naprzeciwko o okna i w tym momencie miałem absolutnie fizyczne wrażenie, że wyskoczyłem przez okno i zobaczyłem widok, który był za tym oknem, jakieś butelki, puszki wyrzucone w krzaki, po czym wskoczyłem z powrotem i zobaczyłem, że w tym muślinie nie było dziury. Dosiedziałem do końca tej rundy i poszedłem zobaczyć, co jest za tym oknem, a tam było dokładnie to, co widziałem.  I to mi zdjęło ból nóg, cała moja energia przeniosła się z cierpienia ciała na zaciekawienie umysłu, który był w stanie podniecenia, że stało się coś, co jest niemożliwe. I za to doświadczenie jestem szalenie wdzięczny Andrzejowi, bo potem pisanie stało się zupełnie inne, stało się czymś, czego już nie musiałem się tak kurczowo trzymać, zacząłem malować, cieszyć się życiem. Ale czy Ginsberg miał jakiś wpływ na to? Wiem, że „Skowyt” w tłumaczeniu Iwaniuka wywarł na mnie ogromne wrażenie, ale to było wcześniej. Cała ta złożoność struktury, nastawienie na to indywidualne doświadczenie, takie nagromadzenie wariactwa, bo oni tam przecież jeździli pociągami, żeby sprawdzić, jakie który miał widzenie.

Jakie Pana zdaniem ma znaczenie Allen Ginsberg dla polskiej literatury?

Wydaje mi się, że od pewnego czasu, zwłaszcza w poezji, która jest bardzo zakorzeniona w języku, ale z drugiej strony generuje pewne idee, obrazy czy wyobrażenia ponadjęzykowe. Oczywiście to zawsze będzie miało inny smak w innym języku, ale pewne idee krążą. Choćby przypomnienie poezji chińskiej czy japońskiej, co u Ginsberga jest. U nas Miłosz przypominał gęstość tej literatury Wschodu. Myślę, że to jest ważne i to chyba się wtedy zaczęło. Myśmy byli przecież izolowani za tą żelazną kurtyną i kiedy Ginsberg tutaj przyjechał zrobił taki wyłom, przynajmniej w kręgu poetów warszawskich, którzy szykowali się do tego, żeby odkryć, że są „nowofalowcami”. W 1965 roku jeszcze nie było mowy o „Nowej Fali”, już się przyjaźniłem z Krzysiem Karaskiem, i ten przyjazd Ginsberga coś zmienił. Choć jeśli patrzeć na innych poetów z kręgu buddyjskiego, jak Synder, to byli oni lepszymi buddystami w poezji niż Ginsberg, te idee były bardziej przez nich przeżyte i wyraźniej oddane. To widać w tej antologii poezji buddyjskiej Sieradzana. Poezja musi w to wejść, pokazać jak to jest w doświadczeniu, w świadomości.

Jak Ginsberg docierał do Pana jako poety?

Zetknąłem się z Ginsbergiem w bibliotece Związku Literatów Polskich. Tam na miejscu można było poczytać nowojorskie „Tematy”, dla mnie to było bardzo kształcące, miałem wtedy 24 czy 25 lat i tam natknąłem się na ten poemat „Skowyt”. Byłem wstrząśnięty, to było dla mnie przeżycie graniczne, a wstrząśnięty byłem głębokością czy rozległością filozoficznej perspektywy z jednej strony, a z drugiej bezpośredniością doświadczenia Ginsberga, że jest on bezpośrednim uczestnikiem tych idei, wydawało mi się, że jest on jednością z tą ideą i w związku z tym nie musi tego obrazować czy przedstawiać samemu sobie, swojej własnej świadomości.

Był jeszcze taki periodyk, który ukazywał się w Nowym Jorku i był kolportowany do Polski, nazywał się „Ameryka”.

Tak, ale ja się z „Ameryką” zetknąłem później, choć z Ginsbergiem się tam nie spotkałem.

Wiem, że 1962 roku w „Ameryce” był drukowany jakiś wiersz Ginsberga było też jego zdjęcie. To musiał być jeden z pierwszych momentów, kiedy Ginsberg pojawił się w Polsce.


Być może, ale ja się z tym nie zetknąłem. Zresztą później „Ameryka” ukazywała się w Polsce, chyba przy ambasadzie.