Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

sobota, 23 stycznia 2016

Poemat dygresyjny Jacka Gulli - T., U., V.

T.
—–– Powiedz, wskaż błędy, jeśli nie mam racji!
Oto w realiach coraz ciaśniejszych współzależności
między ludźmi, tylko ona, poezja, oferuje
przestrzeń dla wolnych wyborów,
z osobistym ryzykiem niepowodzenia
i powszechnym zyskiem
na przeciwległych biegunach działania.
—–– Załóżmy, Allen, że wiersz,
który napisałem wczoraj wieczorem,
dziś rano jawi mi się jako zawstydzająca klęska.
Czy wyrzucę go do kosza, czy nie, jeśli tydzień
albo dwa pracy nad nim ocaliły by natchnienie,
wartościowsze niż jego dotychczasowa realizacja,
od zapomnienia, od daremności?
Z czego wynika, że praca,
której podejmuję się samotny w mych przekonaniach
czy intuicjach co do potencjalnego znaczenia utworu
jest w sensie dosłownym pracą nad aktualnym światem
jakkolwiek nikły byłby procent jego ulepszenia,
podciągnięcia go do sfery osobiście odczuwanego
i rozumianego ideału.
—–– W tym sensie, zgodzisz się chyba,
moja wolność osobista, wolność wyboru i sumienia,
wiedzie do szlachetnego niewolnictwa.
Do niewolnictwa w imię spełnienia się,
dzięki mojemu poświęceniu,
maksymalnych potencjałów utworu, z jego wpływem
na przyszłość planety włącznie,
żeby odnieść się tutaj do przysłowiowego motyla,
wiesz, do motyla z nauki o Chaosie…
—–– Jedno mnie w tym równaniu trapi!
Jeśli zgodzić się z Goethem, że nawet najgorszy porządek
lepszy jest niż anarchia, twój „Skowyt,” ta triumfalna,
desperacka i przejmująca demonstracja osobistej wolności,
przynieść może pewnego dnia w konsekwencji rozpad,
a raczej niemożliwość, wszelkich praktycznych porozumień
na temat tego, jak powinno być skonstruowane
i gospodarowane optymalne społeczeństwo,
utopia w wymiarach możliwych do osiągnięcia
na planie nieosiągalnych marzeń…
—–Te, i im podobne myśli, nurtują mnie tym głębiej,
tym natarczywiej, im bardziej skraca się moja przyszłość,
jakby w przekonaniu, że śmierć, śmierć Ginsberga,
nie znaczy wcale, iż mój przyjaciel poeta
nie wypowie się jeszcze na ich temat,
w jakimś moim śnie na przykład,
tak, jak wczorajszy sen podsunął mi kilka pomysłów
co do rozwiązania problemu bezdomności,
w sytuacji, gdy domy kupuje się jako inwestycje,
a kolej żelazna podupada,
nie mając dokąd wywozić eksmitantów,
ludzi bez adresu…
—–U.
tablica pamiątkowa Audena z dwurymem zniknęła
kiedy kamieniczką zaopiekowała się meksykańska restauracja
w jej miejscu zieje dziś z prostokątnego otworu
płaski kratkowany łeb air-conditionaire’a
natomiast na fasadzie czynszówy Gem Spa gdzie ja miałem norę
pojawiła się plansza reklamowa Pizzazz Pizzazz
jakby jąkała albo paralityk próbowali ale nie mogli wymówić czysto słowa Pisarz
—–V.
poeci ci wychodzący i ci co wchodzili przez tylną bramę
do siedziby Poetry Project przy St. Mark’s Church
gdzież oni dziś są noszę ich wszystkich w sobie płyną rzekami
mej krwi czerpią z mego serca swe pośmiertne życie
kroczyli na palcach wychodzący mijali się z wchodzącymi
zniżali głos zawieszali gest ilekroć Allen ja i kilku innych z chóru
wiedliśmy jakąś dysputę – “ten który mówi prawdę
nie musi pamiętać co mówi” – wsparci o Dzwon Wolności
Dzwon stanu Nowy York stojący nisko na cmentarzyku
przy kościele
Corso Holland Berrigan chłopaczkowaty starzec Hendcke
murzynek z Jamajki po Harvardzie
z wierszykiem w The New Yorker za sens życia
poezja krocząca na stopach słoni intelektu
ożywione posągi własnej sławy
stada safon
poetessy wnoszone w anielskie chóry na noszach
the guy Michelin zawsze z drogi
z tomami swych wierszy za cały bagaż
wstyd za świat w osobie Krakauera
co się tu ze mną wyprawia Meade’a
dlaczego ich nie było na pogrzebie Orlovskiego
natykaliśmy się na siebie w starym Strandzie
Strand handlował wtedy XIX wieczną makulaturą
centy od tomu
to tam udało mi się nabyć kilkanaście egzemplarzy
Kwiatów Ameryki z 1919 roku
dziś kupiłem tam wybór Audena zaraz go będę czytać
w subwayu sprawdzam spis tytułów
myślałem że zawrócę pociąg z drogi
na setkę poematów i wierszy brakuje tego właśnie
którego mi najbardziej trzeba
Phi Alpha Kappa w tytule jeśli mnie pamięć nie myli
o ile dobrze pamiętam coś co mi ktoś kogo zapomniałem powiedział
Auden skomponował ten poemat bodajże na okazję z Oxford U w tle
i rzeczywiście odzwierciedla on w oszałamiających rymach
i rytmach
architekturę szkolnicy której i ja wiele zawdzięczam
a w której pewnie nigdy moja stopa nie postąpi
spina ten majstersztyk misternym mostem
Drugą Wojnę z gotykiem gotyk z Helladą
więc się przy Dzwonie Wolności żalę Allenowi
przecież ja tak nigdy nie będę potrafił on też nie umiał
zanim się nie nauczył dobrotliwie napomina Allen
a pod ścianą kościoła ciągną sznury poetów
których na próżno było wypatrywać w kościele
kiedy duch barda beatników obracał fałdami powietrza
jak płaszczem
z Audenem w kieszeni przystanąłem przy tym Dzwonie
dziś wieczorem
przeglądając kilka dni temu co się o mnie wyświetla na Google
dowiaduję się że w archiwum Ginsberga w Stamford U
jest mnie na tyle żeby ten fakt uwzględnić w moim web-rysopisie
a może chodzi po prostu o egzemplarz “Nowego Wyrazu” z lata ‘75
pisałem w nim o noworocznym czytaniu w St. Mark’s
Allen miał go w swej biblioteczce
zamiast konfesjonałów poezja
muzyka taniec manipulacje z tranzystorem
w akcie samorealizacji
przed publiką
choć nie szastają już dziś cieniami po mieście
są piją z mego serca jak ze  źródła życia
brać w pozach
czekają na swą kolejkę na scenie
śpiewacy bez głosu jakby ich niebiosa na pośmiewisko
zmuszały do śpiewu
gitarzyści skoczkowie ślepcy kpiący ze światła
to że ich angielski przerastał mój
nie znaczy wcale że ich nie rozumiałem
wiatr dziś wiał przez miasto jak poszukujący kogoś pośpiech
z drzew dzielnicy jak chorągwie przegranej bitwy
powiewały strzępy czarnych plastikowych worów
Allen musiał być oszołomiony starym cuchnącym lwem Oxfordu
w poezji Audena prawda żyła w klatce rzemiosła
choć rzemiosło krat nie wykuło kunsztem równych tymże
prawdę trzeba było uwolnić z tych krat
uwolnić własnym głosem – więc uwolnił! Allen did…