Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

czwartek, 7 stycznia 2016

Poemat dygresyjny Jacka Gulli - F., G.

F.
minęło znowu kilka widmowych lat
nastała zima święta Bożego Narodzenia się zbliżały
więc wielką było dla mnie niespodzianką zaproszenie od Allena
żebym mu towarzyszył w wyprawie na party choinkowe
w słynnej księgarni
„Gotham Book Store” przy Zachodniej 43 Ulicy
pośród hurtowni i sklepów z bizuteria
“wise men fish here” było tej księgarni mottem
spotkaliśmy się wtedy właśnie u pana Stefana
Allen wskazał na wypaloną ruinę
spytał czy wiem kto w niej mieszkał
opowiedziałem mu o pożarze i o tym jak żałuję że ja
młody poeta wygnaniec z PRL nie schylilem się wtedy
i nie uratowałem kilku stron choćby tylko z szacunku
dla ludzkiego trudu
który w imponującej całości szedł na moich oczach na marne
wokół choinki przy stole z winami zebrała się tego wieczora
nowojorska elita intelektualna
Allen byl gospodarzem
sam nie pił ale dbał by nikomu w kielichu nie zabrakło
zaś gościem honorowym imprezy byl Wozniesieński
do NYC przyjechał ledwie kilka tygodni wcześniej
i zaraz skumał się z ziomkiem z milczkiem i namiętnym palaczem
z Brodskim więc czuliśmy się w księgarni wszyscy razem
jak śpiew świata zamilkły
przytruty rozpaczą i lękiem o przyszłość poezji
znaczy się o przyszłość świata
– co mówiąc obdzielam uczestników imprezy
własnymi uczuciami –
więc cóż mimo ryzyka strachu poczucia znikomości
z którymi próżno walczyć trzeba było się zmierzyć
ze światowym pożarem
niewolnicy nienapisanego wiersza
do walki ktora się nigdy nie kończy – ratować
karmić poezję
winem i krwią
a życie karmić poezją
—–G.
—–w drodze powrotnej niesiony przez Manhattan
na chwiejnych nogach jasnym czołem w jutro
wysłuchiwałem opowieści barda beatów
których dziś nie dogrzebię się już chyba w pamięci
jego rady jednak – żebym nie pił żebym się wystrzegał narkotyków
żebym trzymał się pióra – brzmią mi w uszach po dziś dzień
zwłaszcza po kielichu
głosem nie pozostawiającym wątpliwości
co do powagi problemu
ależ byłem dumny
dumny dumą ciemną ciężką jak żałobny wieniec
pewnego dnia wszyscy ci rycerze stalówki
których dopiero co poznałem mieli odejść w zaświaty
pozostawiając mnie samego z naszą szlachetną misją
jak don Kichota wśród balwierzy kurew
śmieci zysku i pośpiechu
na pewno was nie zawiodę O wy duchy moje ukochane
jeśli nawet patetyczne poświęcenie talent wiedza
nie mogą być rękojmą powodzenia w jakimkolwiek przedsięwzięciu
minęło znowu kilka latek w East Village ruszył mały renesans
galerie kawiarnie dyskoteki
czynsz  rósł szybciej niż włosy i paznokcie paniki
grożąc mi poeciurze z dwoma lewymi rękami
eksmisją z ponurej dziury w Gem Spa
eksmisja w niewiadome w przygodę w siną dal
nie mogłem jednak uwierzyć że będzie to eksmisja bez kresu
w miasto bez litości bez ciekawości
bez cienia duszy dla zastraszonego bezradnego wierszoklety
z Krakowa
z żarliwą miłością do języka angielskiego
błądząc niemal co noc jak ślepiec po nowojorskim labiryncie
sypiając po parkach
w śniegu jak żołnierz Napoleona
wśród ptactwa jak święty Franciszek
w przygodnych bramach nad brzegiem Hudson River
jak pierwszy lepszy nowojorski pomieszaniec bezdomniacha
stanąłem kiedyś znowu przed dawnym domem W.H. Audena
na jego wyremontowanej ścianie frontowej
ujrzałem mosiężną tablicę pamiątkową
zafundowaną przez P.E.N.
Tu mieszkał i tworzył w latach …. – …. Wystan Hugh Auden
a pod tą informacją cytat
“If Equal Affection Cannot Be
Let The More Loving One Be Me”
Nie wiedziałem jeszcze wtedy że poeta zwraca się
do gwiazd
do gwiazd ślepych na los człowieka
więc powlokłem się dalej z tym dwurymem na ustach
w miasto nie mniej na mnie obojętne niż niebiosa
zastanawiając się jak go wprząc w moje jutro
pan Stefan prowadzi swój podły wyszynk pewnie do dziś
jeśli żyje
był ten bar przez długi czas w latach ‘80 gniazdem
poczynającego się ruchu punk
z ich narkotykami brudem kolcami i wstrętem do bycia używanym w trybach kapitalizmu
woleli sami się zużyć zanim zostaliby użyci
ale z frontu dawnego domu Audena
tablica pamiatkowa zniknęła kiedy wprowadziła się tam meksykańska restauracja
i jak upiera się w którejś ze swych amerykańskich książeczek Janusz Głowacki
to nie żaden Auden tam mieszkał skądże znowu nigdy
tam mieszkal Allen Allen Ginsberg i kropka