Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

wtorek, 5 stycznia 2016

Poemat dygresyjny Jacka Gulli - E.

E.
———————–minęło kilka lat
ex-sekretarzyna Henrego Millera w Paryżu
i samozwańczy szeryf East Village
pocieszny Irving Stettner
pomógł mi przeprowadzić się od żony i jej luksusów
do potężnej rudery
do „Gem Spa” na rogu St. Mark’s Place i 2 Avenue
trzeba ją było remontować
połatać dziurawy dach
podciągnąć elektryczność z ulicznych latarni
rozruszać kocioł ogrzewania w piwnicy
– no ale cóż ruina była za darmo –
nim się człowiek mógł zająć sobą
w owym okresie w okolicy były tylko dwa bary
istniejący po dziś dzień „Grassroots”
grób-łaskawca
i „Holiday Bar” tuż obok wypalonej ruiny
tej samej
skąd lata wcześniej wyfrunęły mi pod stopy z pożaru
tamte piękne niezapomniane stronice
bar prowadził Stefan Ukrainiec z faszystowską przeszłością
mówił po polsku więc nasze rozmowy
zeszły wkrótce na temat pamiętnej pożogi
założywszy u mnie na pewniaka wrogość do czerwonych
między jednym sznapsem a drugim
pan Stefan zdobył się na pijacką szczerość
otóż w mieszkaniu skąd wyfrunął zapisany papier
żeby rozmyć się w strumieniach strażackiego potopu
mieszkał do niedawna niejaki Wystan
zbieg z Anglii poeta z lewicą w kościach
z pociągiem do scotcha
a poza tym pedał co wysiadywał tu w barze godzinami
w rozdeptanych cuchnących papuciach
nie płacił ani za drinki ani za czynsz
żył na kredyt
raz na rok czek przychodził z Oxfordu na adres pana Stefana
lokator miał w Anglii płatną fuchę
w barze odwiedzali go różni tacy sami jak on
młody Ginsberg Frank O’Hara może Corso
na pewno sir Stephen Spender
czyli jak się to dziś mówi
historia
no i oczywiście rozwydrzone znarkotyzowane
młode piękne mięso z okolic
i tak się ta zasrana karuzela kręciła i kręciła
aż pan Wystan mocno już posunięty w wieku i nałogu
raczył się rozchorować nie na żarty
i musiał być przewieziony na leczenie do szpitala
w Szwajcarii może w Austrii
mieszkanie zostawił jak w nim wegetował
pół-ruina zapchana rupieciami lepka od brudu
z niespuszczonym gównem w muszli
przy tych słowach pan Stefan znacząco zawiesił głos
jakby nie trzeba było niczego więcej tłumaczyć
zwłaszcza że od wyjazdu poety który zmarł wkrótce potem
nie było już komu płacić za czynsz gaz elektryczność
i za telefon który umilkł na dobre dopiero kiedy pożar
zlikwidował bez śladu całe to zasrane gospodarstwo

patrzałem na pana Stefana z przerażeniem
o ty durniu diable piromanie
z polisą ubezpieczeniową w szufladzie
zaszokowany tym jak ludzka głupota przyczynić się potrafi
do nieobliczalnych strat dla światła
tego światła co w kataklizm jutra wnosi zbawczą miarę piękna
ale zachodziłem do niego mimo wszystko
z duszą na ramieniu z sercem w krtani
jakbym tym sposobem wciąż jeszcze mógł z pożaru odzyskać
choćby kilka bezcennych karteluszków