Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

czwartek, 18 lutego 2016

Rozmowa z Kamilem Sipowiczem - cz. III

Jakie jeszcze zespoły czy pieśniarze mieli wpływ na polskich hippisów czy hippisów w ogóle?
                   
Na tak zwanych prawdziwych hippisów największy wpływ miały dwa zespoły Grateful Dead i Jefferson Airplane. To były zespoły stricte hippisowskie, związane z tą ideologią, z narkotykami. Poza tym Dorsi, młody blues, Pink Floyd wczesny, John Mayhall, Blues Bakers, Fleetwood Mac.

A Joan Baez?

Joan Baez też, choć to było za bardzo pacyfistyczne, balladowe, ona była trochę sztampowa, za mało rockowa. Muzyka rockowa była ważna, przy niej się odlatywało, na przykład przy Steppenwolf. Hermann Hesse był bardzo ważnym pisarzem, jeśli już o Steppenwolf wspomniałem, Carlos Castaneda.

Jak polscy hippisi odnaleźli się w sytuacji politycznej, jaka panowała w Polsce?

Byli zwalczani. Na początku władza nie wiedziała, z jakim zjawiskiem ma do czynienia, a jak się zorientowała, o co chodzi, hippisi byli inwigilowani i zwalczani na wszelkie możliwe sposoby. Byli przesłuchiwani, więzieni, bici. W mojej książce jest bardzo dużo materiałów milicyjnych, IPN-owskich dotyczących działań SB wobec hippisów. Na niewielką liczbę ludzi skierowano całą siłę aparatu bezpieczeństwa, władzy to się wydawało bardzo niebezpieczne. Mimo że był to ruch apolityczny z definicji, w komunizmie wszystko, co było inne, a była to paradoksalna sytuacja, bo komuniści według ich ideologii byli prawdziwymi komunistami, idee hippisów w pewnym sensie kompromitowały komunizm komunistów, to było zdumiewające. Jest bardzo dużo artykułów na ten temat. SB i partia natychmiast uruchomiła prasę, która bardzo w bardzo agresywny sposób napiętnowała hippisów do tego stopnia, że proponowała, w jaki sposób policja polityczna ma zwalczać hippisów. „Prorok” był więziony, zastosowano wobec niego prowokację, co często stosowano. Zresztą w Związku Radzieckim autorem bardzo poważnej prowokacji, bo tam też byli hippisi, prowokacji wobec hippisów leningradzkich, był porucznik KGB, niejaki Władimir Putin. Podobnie u nas było, takich Putinów było wielu. W Polsce hippisi nie byli eksterminowani, chyba znalazłem coś na temat tylko jednego człowieka, hippisa, który był zabity, przez przypadek chyba, natomiast byli zwalczani bardzo, utrudniano im studiowanie, byli osadzani w zakładach psychiatrycznych, wcielani na siłę do wojska.

Czy ruch hippisowski w Polsce był elitarny czy egalitarny?

Ruch hippisowski w Polsce był niestety bardzo rozwarstwiony, co było zdradą idei hippisowskiej. Byli hippisi elitarni, jak gdyby arystokracja hippisowska i byli hippisi-robotnicy. Zresztą to byli ludzie bardzo interesujący, robiłem z nimi wywiady i to byli świetni ludzie, ci hippisi-robotnicy. To była naprawdę cudowna przygoda w życiu. Ci hippisi z inteligenckich rodzin, powiedzmy, z tymi hippisami-robotnikami mieli nie najlepsze kontakty. To rozwarstwienie społeczne nie powinno mieć miejsca w tym ruchu, ale niestety się przełożyło na to.

Czy to były poważne zatargi czy może konfrontacje?

Nie, po prostu nie kontaktowali się ze sobą, lekceważyli się. Oczywiście nie wszyscy, bo Prorok otaczał się głównie takimi hippisami pochodzenia robotniczego. Ale była ta grupa krakowska, która zadzierała nosa. Kraków ma to do siebie, że tworzy pewne elity, elity artystyczne, jak Piwnica pod Baranami, gdzie do pewnych miejsc niektórzy nie mieli wstępu, tworzone były koterie i hippisi krakowscy trochę to przejęli, byli tacy artystowscy.

I na obie grupy hippisów Allen Ginsberg miał podobny wpływ?

To była ikona tego ruchu, to nazwisko przechodziło z ust do ust. Ludzie to czytali, ci hippisi-robotnicy, jeżeli cokolwiek w życiu czytali to na pewno Ginsberga.

A co poza Ginsbergiem?

Czytano Baghawad-Gitę, święte księgi hinduskie i biblię. I to, co wymieniłem wcześniej.

Czy teraz, w roku 2008, można mówić o ruchu hippisowskim czy posthippisowskim?

Po ostatnim zlocie w Częstochowie zacząłem organizować zloty w Olsztynie, takie małe zloty i te zloty co roku odbywają się w sierpniu. Ze starej gwardii hippisów przyjeżdża z pięć osób, a reszta to są ludzie młodzi. Przy czym różnica jest taka, że kiedyś to było zjawisko kontrkulturowe, a teraz to jest jedna z wielu subkultur, nisza, w której ludzie sobie żyją. Mnie osobiście nie interesują subkultury, mnie interesował ruch kontrkulturowy, który się zderzał ze społeczeństwem, z władzą, z milicją, z Kościołem, to była odwaga, wtedy w 1967 czy 1968 roku. Teraz można być hippisem i wyznawać pewne idee hippisowskie, jak ekologia, wolność, brak zaślepienia, elastyczność, itd.

Czy teraz siebie nadal postrzegasz jako hippisa?

Tak, oczywiście, ale ja się śmieję z tego, bo prawdziwy hippis to człowiek, który nie zasklepia się w hippizmie, bo to jest głupie. Człowiek-hippis to ktoś, kto wie, że nie jest hippisem. Nie możesz zatracić swojej tożsamości, bo to jest idiotyzm, to jest zaprzeczenie hippizmu.

Czym się różnił hippizm polski od hippizmu amerykańskiego?

Polski hippizm, ze względu na warunki ekonomiczno-polityczne, paradoksalnie był bardziej uduchowiony. W komunizmie nie istniał żaden biznes, który by przejął i zaczął eksploatować ruch hippisowski w postaci koncertów, filmów, muzyki, wisiorków, paciorków, wycieczek na Goa, tego nie było i w związku z tym hippisi zostali wyrzuceni poza margines społeczny i pozostało im życie czysto duchowe. Hippisi amerykańscy szybko zostali wchłonięci przez główny nurt kultury, zaabsorbowani, zasileni finansowo i zaraz zaczęli zarabiać duże pieniądze. Polscy hippisi natomiast zostali pięknoduchami.

I nadal tacy są?

Ci, którzy przetrwali jako hippisi nadal są pięknoduchami. Wielu poszło w politykę, ale ci już nie są hippisami. Mogę wymieniać: Prorok, Amok, Zuzak, Milo, Kora, Wskazówka, słynny z Przemyśla, Piotr Myszewicz z rodziną z Bieszczad, oni nadal pozostali hippisami, ale hippisami w takim wyższym, metaforycznym sensie.

Operowałeś teraz ksywami…


Tak, bo hippisi używają ksyw, nie chcą operować nazwiskami. Niektórzy w wywiadach, które przeprowadzałem zastrzegli, że nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Nie wszyscy, ale niektórzy nie chcą. Ksywy to też jest bardzo ważny element tego ruchu. To był taki trochę magiczny zabieg, żeby przyjąć jakiś pseudonim, stworzyć sobie nową tożsamość, nową świadomość, oderwać się od tego mieszczańskiego postrzegania świata. To był ruch rewolucyjny i ksywa dawała nową siłę, nową energię, nową tożsamość.