Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

środa, 17 lutego 2016

Rozmowa z Kamilem Sipowiczem - cz. II

Kiedy po raz pierwszy w Polsce odbył się zlot hippisowski?

Pierwszy zlot był w 1968 roku w Mielnie, a drugi w Dusznikach-Zdroju. Później były zloty w Kruszwicy, w Chęcinach, w Opolu, w Kazimierzu Dolnym co roku i pierwszy wielki zlot w Częstochowie w 1971 roku.

Podobno zloty zaczynały się od czytania „Skowytu” Ginsberga i „Hymnu do miłości” św. Pawła?

Być może mogło się tak zdarzyć. Chyba w Mielnie tak było.

Jak do Polski docierała legenda Ginsberga?

Na początku to ze słyszenia. Potem docierały jakieś tłumaczenia wierszy. Ale
z perspektywy czasu to Ginsberg wcale nie był najlepszym poetą, na tle innych to on dosyć blado wypadał.

Jacy inni poeci byli ważni dla hippisów?

To bardzo dziwne, ale ważnym poetą był Edgar Lee Master ze swoją książką „Umarli ze Spoon River”. On był bardzo popularny wśród hippisów. Bardzo popularny był Blake czy tacy poeci, którzy mieli jakiś związek z wizjami. Czytało się Nietzschego „Tako rzecze Zaratustra” oraz Wojaczka, który w żadnym wypadku nie był poetą hippisowskim, ale jednak był buntownikiem. Ważny był Bursa, później Stachura. Natomiast polscy poeci, którzy ocierali się o ruch hippisowski to przede wszystkim Jarosław Markiewicz, Wiesław Sadurski, Ryszard Kozłowski. Oni wszyscy drukowali w „Nowym Wyrazie”. Sadurski i Kozłowski mieszkają od dziesiątek lat w Niemczech. Markiewicz to właściwie jest nadal taki stary hippis. Krzysztof Karasek się o to otarł, pisał wiersze pod wpływem LSD oraz Chorążuk, który napisał słowa do piosenki Woźniaka „Zegarmistrz światła”. To był ten krąg ludzi, którzy się otarli o narkotyki. Oni w ogóle bardzo ostro eksperymentowali nie tylko z LSD. Z nimi też zresztą robiłem wywiad do mojej książki.
Jeśli chodzi o Kraków to Gulla, który pisał w „Nowym Wyrazie”, w Warszawie Zuzak pisał w „Nowym Wyrazie”. Tadeusz Sławek hippisował, ale on był związany bardziej z Urbanowiczem – Urbanowicz, Waniek, Sławek, to było to środowisko. Trochę się o hippisów otarł Krynicki.

Słyszałem kilka opinii, że jedynym bitnikiem w Polsce był Antoni Pawlak?

W życiu nie słyszałem takiej opinii. Z jakiej racji miał on być bitnikiem? Myśmy razem studiowali, znam go i nigdy nie słyszałem, żeby był bitnikiem. Ale może jakaś prawda w tym jest. On był zaangażowany politycznie, a bitnicy nie angażowali się politycznie. On był związany z opozycją, pisał wiersze pacyfistyczne, ale hippisi nie byli przekonani czy go drukować, bo to było już formowane za bardzo na polityczną sytuację. Bitnikiem był bardziej Bursa, to był Czycz nawet, w takim sensie, gdy porównasz ich życie, takiego odkrywania, rzucania się na całość, może Hłasko trochę i Stachura. Zależy zresztą jak rozumieć pojęcie „bitnik”.

A Ty i twoje wiersze? Jak można tu Ciebie odnaleźć?

Moje wiersze hippisowskie, metafizyczne to był wpływ transcendentalizmu poetyckiego, Whitmana przede wszystkim. Zresztą Whitman był ważny dla hippisów, i Williams. Na mnie wpłynęła zarówno angielska poezja transcendentalna, jak i na przykład Rielke czy Hönderlin, zresztą hippisi to czytali, również romantyzm. Wpłynęła na mnie taka kosmiczna, transcendentalna poezja, która rozmywa granicę między człowiekiem a naturą. W tym sensie ona była hippisowska, przynajmniej na początku. Natomiast to, co słyszałeś dzisiaj to może jest to nawet bardziej bitnikowskie. Mam też wiersze zakorzenione w przyrodzie, bo napisałem poemat o Roztoczu, o Świdrze, ale są też takie rzeczy jak to, gdzie opisuję moje doświadczenia w Berlinie Zachodnim, które były dość mocno związane z punkiem, z „nową falą”, czyli dosyć agresywne były. Przeszedłem w swoim życiu ruch przez różne kontrkulturowe zjawiska.

Czy jakikolwiek wpływ miał na Ciebie czy na środowisko, w który byłeś Hans Magnus Enzensberger?

Ja znam tego poetę, ale moje środowisko nie czytało go. Nie wiem dlaczego, ale pewne nazwiska się czytało, a pewnych nie. Podobnie było z kinem. Była taka kategoria w ruchu hippisowski, że coś jest „highowe”, czyli posiada jakiś wgląd. Pewne filmy były „highowe”, a inne nie, to była główna waloryzacja hippisowska.

Jakie to były filmy?

Był w Polsce taki film „Wynajęty człowiek” z Fondą. Były filmy z Ameryki Południowej, Makunaima na przykład.

A Jodorowsky?

Jodorowsky jest odkrywany teraz. Wtedy nie zdarzyło się, żeby go ktokolwiek znał. Ja go znam bardzo dobrze i mam wszystkie jego filmy, lansowałem go od wielu lat, ale do ruchu hippisowskiego to nie dotarło. Ale w Stanach to był sztandarowy hippisowski reżyser, u nas w ogóle nie istniał, ludzie go poznają teraz dopiero.

Jak odniesiesz się do stwierdzenia, że pokłosiem poezji Ginsberga w filmie są dzieła Lyncha i Jarmusha?

Każdy może widzieć jakieś związki. Ja tych związków w ogóle nie widzę. Ale może jakieś konotacje są, we współczesnej kulturze wszystko się łączy.

Czyli postmodernizm?

Czy ja wiem? To też jest słowo parasolowate. Może coś w tym jest, bo u Lyncha są elementy takiego głębokiego buddyzmu, całkiem może nieświadomie wstawione, a Ginsberg przecież był buddystą. To jest kultura amerykańska, a tam wszystko się łączy. Na przykład z kultury hippisowskiej bardzo wiele czerpał Thomas Pynchon i podejrzewam, że w ogóle był hippisem. Salinger był czytany przez hippisów, był uważany za „highowego” pisarza.

Próbuję sobie przypomnieć… Ja zacząłem pisać tę książkę, bo zauważyłem, że dużo rzeczy już zapominam. Gdybym zaczął ją pisać rok później to byłoby mi o wiele trudniej. Ta pamięć była kiedyś żywa, a później gdzieś się zaciera. To był ostatni dzwonek, żeby napisać tę książkę. Przeprowadziłem rozmowy z około dwudziestoma osobami z tamtego czasu, zrobiłem duży wstęp o tym ruchu amerykańskim i trochę o polskiej sytuacji politycznej, bikiniarze się pojawili. Choć w Polsce nie było żadnego związku miedzy bikiniarzami a hippisami, nie było żadnego przejścia. Poza tym w Polsce nie było wielu bitników, więcej było hippisów. Bitnicy to byli ludzie, którzy przeżyli wojnę, a w Polsce ludzie, którzy przeżyli wojnę byli albo komunistami, pryszczaci, albo bikiniarzami. Hippisi powstali jakby Deus ex machina. Na hippisów wpływ miały brytyjskie zespoły, które tu przyjeżdżały, najlepsze zespoły, o dziwo, za komuny, to było zdumiewające, ale tak było. Dylan miał ogromny wpływ, był też czytany.