Kiedy po raz pierwszy w Polsce odbył się
zlot hippisowski?
Pierwszy zlot
był w 1968 roku w Mielnie, a drugi w Dusznikach-Zdroju. Później były zloty w
Kruszwicy, w Chęcinach, w Opolu, w Kazimierzu Dolnym co roku i pierwszy wielki
zlot w Częstochowie w 1971 roku.
Podobno zloty zaczynały się od czytania
„Skowytu” Ginsberga i „Hymnu do miłości” św. Pawła?
Być może mogło
się tak zdarzyć. Chyba w Mielnie tak było.
Jak do Polski docierała legenda Ginsberga?
Na początku to
ze słyszenia. Potem docierały jakieś tłumaczenia wierszy. Ale
z perspektywy czasu to Ginsberg wcale nie był najlepszym poetą, na tle innych to on dosyć blado wypadał.
z perspektywy czasu to Ginsberg wcale nie był najlepszym poetą, na tle innych to on dosyć blado wypadał.
Jacy inni poeci byli ważni dla hippisów?
To bardzo
dziwne, ale ważnym poetą był Edgar Lee Master ze swoją książką „Umarli ze Spoon
River”. On był bardzo popularny wśród hippisów. Bardzo popularny był Blake czy
tacy poeci, którzy mieli jakiś związek z wizjami. Czytało się Nietzschego „Tako
rzecze Zaratustra” oraz Wojaczka, który w żadnym wypadku nie był poetą
hippisowskim, ale jednak był buntownikiem. Ważny był Bursa, później Stachura.
Natomiast polscy poeci, którzy ocierali się o ruch hippisowski to przede
wszystkim Jarosław Markiewicz, Wiesław Sadurski, Ryszard Kozłowski. Oni wszyscy
drukowali w „Nowym Wyrazie”. Sadurski i Kozłowski mieszkają od dziesiątek lat w
Niemczech. Markiewicz to właściwie jest nadal taki stary hippis. Krzysztof
Karasek się o to otarł, pisał wiersze pod wpływem LSD oraz Chorążuk, który
napisał słowa do piosenki Woźniaka „Zegarmistrz światła”. To był ten krąg
ludzi, którzy się otarli o narkotyki. Oni w ogóle bardzo ostro eksperymentowali
nie tylko z LSD. Z nimi też zresztą robiłem wywiad do mojej książki.
Jeśli chodzi o
Kraków to Gulla, który pisał w „Nowym Wyrazie”, w Warszawie Zuzak pisał w
„Nowym Wyrazie”. Tadeusz Sławek hippisował, ale on był związany bardziej z
Urbanowiczem – Urbanowicz, Waniek, Sławek, to było to środowisko. Trochę się o
hippisów otarł Krynicki.
Słyszałem kilka opinii, że jedynym
bitnikiem w Polsce był Antoni Pawlak?
W życiu nie
słyszałem takiej opinii. Z jakiej racji miał on być bitnikiem? Myśmy razem
studiowali, znam go i nigdy nie słyszałem, żeby był bitnikiem. Ale może jakaś
prawda w tym jest. On był zaangażowany politycznie, a bitnicy nie angażowali
się politycznie. On był związany z opozycją, pisał wiersze pacyfistyczne, ale
hippisi nie byli przekonani czy go drukować, bo to było już formowane za bardzo
na polityczną sytuację. Bitnikiem był bardziej Bursa, to był Czycz nawet, w
takim sensie, gdy porównasz ich życie, takiego odkrywania, rzucania się na
całość, może Hłasko trochę i Stachura. Zależy zresztą jak rozumieć pojęcie „bitnik”.
A Ty i twoje wiersze? Jak można tu Ciebie
odnaleźć?
Moje wiersze
hippisowskie, metafizyczne to był wpływ transcendentalizmu poetyckiego,
Whitmana przede wszystkim. Zresztą Whitman był ważny dla hippisów, i Williams.
Na mnie wpłynęła zarówno angielska poezja transcendentalna, jak i na przykład
Rielke czy Hönderlin, zresztą hippisi to czytali, również romantyzm. Wpłynęła
na mnie taka kosmiczna, transcendentalna poezja, która rozmywa granicę między
człowiekiem a naturą. W tym sensie ona była hippisowska, przynajmniej na
początku. Natomiast to, co słyszałeś dzisiaj to może jest to nawet bardziej
bitnikowskie. Mam też wiersze zakorzenione w przyrodzie, bo napisałem poemat o
Roztoczu, o Świdrze, ale są też takie rzeczy jak to, gdzie opisuję moje
doświadczenia w Berlinie Zachodnim, które były dość mocno związane z punkiem, z
„nową falą”, czyli dosyć agresywne były. Przeszedłem w swoim życiu ruch przez
różne kontrkulturowe zjawiska.
Czy jakikolwiek wpływ miał na Ciebie czy na
środowisko, w który byłeś Hans Magnus Enzensberger?
Ja znam tego
poetę, ale moje środowisko nie czytało go. Nie wiem dlaczego, ale pewne
nazwiska się czytało, a pewnych nie. Podobnie było z kinem. Była taka kategoria
w ruchu hippisowski, że coś jest „highowe”, czyli posiada jakiś wgląd. Pewne
filmy były „highowe”, a inne nie, to była główna waloryzacja hippisowska.
Jakie to były filmy?
Był w Polsce
taki film „Wynajęty człowiek” z Fondą. Były filmy z Ameryki Południowej,
Makunaima na przykład.
A Jodorowsky?
Jodorowsky jest
odkrywany teraz. Wtedy nie zdarzyło się, żeby go ktokolwiek znał. Ja go znam
bardzo dobrze i mam wszystkie jego filmy, lansowałem go od wielu lat, ale do
ruchu hippisowskiego to nie dotarło. Ale w Stanach to był sztandarowy
hippisowski reżyser, u nas w ogóle nie istniał, ludzie go poznają teraz
dopiero.
Jak odniesiesz się do stwierdzenia, że
pokłosiem poezji Ginsberga w filmie są dzieła Lyncha i Jarmusha?
Każdy może
widzieć jakieś związki. Ja tych związków w ogóle nie widzę. Ale może jakieś
konotacje są, we współczesnej kulturze wszystko się łączy.
Czyli postmodernizm?
Czy ja wiem? To
też jest słowo parasolowate. Może coś w tym jest, bo u Lyncha są elementy
takiego głębokiego buddyzmu, całkiem może nieświadomie wstawione, a Ginsberg
przecież był buddystą. To jest kultura amerykańska, a tam wszystko się łączy.
Na przykład z kultury hippisowskiej bardzo wiele czerpał Thomas Pynchon i
podejrzewam, że w ogóle był hippisem. Salinger był czytany przez hippisów, był
uważany za „highowego” pisarza.
Próbuję sobie
przypomnieć… Ja zacząłem pisać tę książkę, bo zauważyłem, że dużo rzeczy już
zapominam. Gdybym zaczął ją pisać rok później to byłoby mi o wiele trudniej. Ta
pamięć była kiedyś żywa, a później gdzieś się zaciera. To był ostatni dzwonek,
żeby napisać tę książkę. Przeprowadziłem rozmowy z około dwudziestoma osobami z
tamtego czasu, zrobiłem duży wstęp o tym ruchu amerykańskim i trochę o polskiej
sytuacji politycznej, bikiniarze się pojawili. Choć w Polsce nie było żadnego
związku miedzy bikiniarzami a hippisami, nie było żadnego przejścia. Poza tym w
Polsce nie było wielu bitników, więcej było hippisów. Bitnicy to byli ludzie,
którzy przeżyli wojnę, a w Polsce ludzie, którzy przeżyli wojnę byli albo
komunistami, pryszczaci, albo bikiniarzami. Hippisi powstali jakby Deus ex machina. Na hippisów wpływ miały
brytyjskie zespoły, które tu przyjeżdżały, najlepsze zespoły, o dziwo, za
komuny, to było zdumiewające, ale tak było. Dylan miał ogromny wpływ, był też
czytany.