Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

czwartek, 12 listopada 2015

Kalifornijskie wiersze Adama Lizakowskiego - cz. V

Prezes

spotkałem prezesa
zupełnie nie podobnego
do człowieka
ale do prezesa
prezes dobry polak
dobry patriota
dobry katolik
opowiadał mi o cierpiącej ojczyźnie
o zbiórce butów dla ubogich
polaków
o wysyłce mleka w proszku
dla głodnych polskich dzieci
o milionach dolarów wysłanych
dla Solidarności
o walce z komunizmem
o 40 latach pomocy dla kraju
przez duże K
nic nie mówił o kulturze polskiej w Ameryce
chociaż kultura też na k, jak komunizm i kraj
prezes
nie miał złotych pierścieni
na palcach
ale ja je wiedziałem
nie miał bransolety z ametystów
ale ja ją widziałem
nie miał złotej korony
na skroniach
ale ja ją widziałem
nie przyklęknąłem przed
prezesem
ale on widział mnie
na klęczkach
ja mały człowiek
ogon szarej myszki
przyszedłem do prezesa
z prośbą  o dotację
na wiersze
wyobraźcie sobie wiersze
i bosy Polacy
głodne polskie dzieci
walka o niepodległość ojczyzny
usta prezesa mówiły
prawdę
prezes to naprawdę mądry
prezes
tyle zrobił przemądrych
rzeczy
szkoda tylko
że poezja nie ochrania stóp
nie nakarmi głodnych polaków
nie obroni ojczyzny
taki miły i mądry prezes
znalazł dla mnie czas
aby to wszystko mi
opowiedzieć



Allen Ginsberg

W miesięczniku Poetry Flash natrafiłem na
Informację o spotkaniu z Allenem Ginsbergiem
W księgarni City Lights poety Lawrence’a Ferlinghettiego
(kolegi poety)
Poszedłem, aby zobaczyć na własne oczy
Wodza poetów Ameryki
Łysego, nieogolonego rewolucjonistę atramentu
Lekko przygarbionego, czytającego nerwowo
Własne wiersze wśród niewielu spragnionych
Słów poety.
Allen Ginsberg - kapryśnie dziecko rosyjskich emigrantów -
Z uporem maniaka wrzucał kamienie idealizmu
Do wypielęgnowanego ogródka poezji amerykańskiej
Umysł jego –jasny jak słońce Kalifornii
Oświetlano wszystkie mroki za zakamarki
Ludzkiej duszy, mózgu, ciała.
Fenomenalny poeta rzeczywistości, natchniony swoją poezją
Oczarował mnie swoją magią słowa, natchnieniem poetyckim
Tak po ludzku przeklinający życie i Amerykę
Czarny anioł trzymający w dłoni pióro Feniksa
Rozprawiający o tyranach, buddystach, zen, FBI
Kurzu osiadającym na książkach w bibliotekach
O tobie i mnie.


Rozmowa nad miską z pierogami z mięsem
z Bohdanem U.


Urodzony pięćset kilometrów od  Warszawy,
pisze wiersze w białą noc, o twarzy upiora,
- siebie poetę z prowincji porównuje do nietoperza
- poetów warszawskich do orłów.
Warszawa –  gwiazda - stolica polskiej poezji
-świeci złotym pieniążkiem sławy i bogactwa.

***


Tak środowisko  warszawskie jest podzielone,
nawet skłócone, za dużo literatów, poetów, twórców,
pieniędzy nie ma. Nie ma źródła, nie ma mecenasa,
( w wyobraźni widzi tylko jednego zająca i dziesięć
głodnych wilków ),
poeci Warszawy czekają na cud
 – mówi leniwie Bohdan U.
na złotą chmurą deszczu,
która przemieni prośby, podania, formularze,
wznoszenie rąk do góry i patrzenie uparcie w niebo.
(Cud to wilki rzucą się na siebie, a zając będzie
mógł spokojnie jeść kapustę  w polu).

Stolik obok – słuchać dziobanie
widelcem w talerz. Widelec goni kawałek
cebuli złotej usmażonej
resztki po zjedzonych pierogach.

Złoty deszcz nie nadchodzi, nie ma pieniędzy
jest nienawiść i zazdrość mocna jak zęby wilka.

- A kto jest dzisiaj najlepszym poetą  w Warszawie?
- jak to kto, nie wiesz? Ja. Mówi Bogdan U.
Uśmiecha się szczerze.
-Mocne, bardzo mocne – pomyślał -
poczuł się tak samo dziwnie i szczęśliwie
ja wtedy 25 lat temu gdy po raz pierwszy
zaciągnął się skrętem z marihuany
po wieczorze autorskim Alena Ginsberga
stojąc przed City Lights Bookstore.

Z tomiku pt. “Pieszyckie łąki”. 2010r.