Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

poniedziałek, 9 listopada 2015

Kalifornijskie wiersze Adama Lizakowskiego - cz. III

Gold!!! Boys!!! Gold !!!

Zupełnie do mnie niepodobni
nicponie, łowcy bobrów, awanturnicy,
hodowcy winogron, amatorzy przygód,
pijacy bez przyszłości, marzyciele,
a jednak mogliby być moimi braćmi,
aż tak dużo nas łączyło.

Kalifornia słoneczny ogród
i ten pęd do kłopotów i zmartwień,
chęć łatwego zysku,
budowanie zamków na lodzie.

Był rok 1848 w Dolinie Sacramento
w korycie rzeki American River
odkryto złoto, kto żyw tam gnał rycząc
GOLD!!! BOYS!!! GOLD!!!
Był rok 1981 otwarto Bramy na Zachód,
kto żyw tam gnał z okrzykiem na ustach
WOLNOŚĆ!!! CHŁOPCY!!! WOLNOŚĆ!!!

Ilu poszukiwaczy złota zastanawiało się
nad pięknością gór, urokiem doliny, błękitem nieba,
ilu emigrantów zastanawiało się
na konturem miast, pracą niewolniczą,
stoję nad Zatoką San Francisco,
fala szepcze wiele jeszcze nie odkrytych tajemnic.


Mógłbym

Mógłbym to wszystko rzuć
(czasem myślę o tym)
nawet nie obejrzeć się za siebie,
zapomnieć o ulicach tego miasta,
placach i pomnikach,
w zimnej wodzie umyć twarz
spakować wszystko do jednej torby,
notes z poezją schować do kieszeni,
nawet nie mówić see you later i wyjść.

Aby tak zrobić musiałbym porozmawiać
sam z sobą, powiedzieć sobie czego chcę?
całą prawdę o sobie a ja tego nie wiem
… w tym miejscu jest pułapka
 o czym mam rozmawiać ze sobą?
o zdradzie? kogo i czego?
o marzeniach? jakich? marzeniach?
czy ja jestem dzieckiem, aby mieć nadzieję!?
Tak rozmowa  nie jest godna  mnie emigranta
z moim zamiłowaniem do życia i przygód
rozmowa taka byłaby nie ma miejscu,
jeśli nawet miałbym cokolwiek sobie do powiedzenia,
to opis zdziwienia tym miastem, nam wrażenie,
że wszyscy biedacy, wariaci, obłąkani,
nawiedzeni, uliczni poeci, muzykanci,
filozofowie, odszczepieńcy, zboczeńcy z całego kraju,
do tego miejsca uciekli,
co za mozaika – czyni San Francisco jeszcze
cudowniejszym miejscem.

Haight – Ashbury

Mieszkam od skrzyżowania tych ulic
dziesięć minut drogi, jeden wypalony papieros,
dzielnica hippisów, dzieci-kwiatów,
coś o tym słyszałem, idee jak ametysty oprawione
w czyste indiańskie srebro, uczucie miłości
przetransformowane w pieśń i muzykę
i syn Boga, który nie umarł na krzyżu,
ale w Wietnamie, jest symbolem ich przymierza
wpisanym w koło wieczności, nie oskarżają nikogo,
chociaż gołębie straciły symbol pokoju,
w tym mieście  i masowo je się unicestwia.

W sklepach ze starociami można jeszcze znaleźć
przedmioty z tego okresu: gitary, biżuterie, odzież używaną,
wolnym krokiem krążysz po tym królestwie,
pytając się gdzie jesteście długowłosi hippisi
co się z wami stało, dlaczego na mnie nie zaczekaliście?
dlaczego ulice kiedyś pełne radości i miłości,
śpiewu i muzyki, śmiechu i beztroski,
dzisiaj straszą nudą materializmu.

Chodzisz i rozmyślasz po san franciszkańskiej Pompei,
jaki wulkan swym wybuchem uśmiercił tę dzielnicę?

Poruszasz się w krainie cieni, mało rozumiesz,
ale przeczuwasz surowe prawa rządzące,
nowe doświadczenie jeszcze nieuchwytne,
mieszają się z wyobrażeniem o tym jak tutaj było
- wspomnienia, których z tego miejsca nie masz
Jak szare ćmy krążą wokół  iskierki – dlaczego?

Amerykańscy poeci

Amerykańscy poeci których znam
przypominają mi wielkiego ptaka
który jeszcze ma pazury i łuski\
jest za ciężki aby móc daleko pofrunąć
lub usiąść na gałęzi
ale uparcie patrzy w niebo
przygląda się w gwiazdach.

amerykańscy poeci których znam
lubią słuchać muzyki z lat 60. 70
boba dylana, the beatles,  the Stones, joplin
hendrix’a, led zeppelin
palą marihuana, piją piwo,
piszą wiersze o Wietnamie,
wymyślają tytuły 67, 68,
narzekają na polityków
i są niezadowoleni z muzyki nowej fali.

Amerykańscy poeci których znam
czytają wiersze francuskich
19 – wiecznych poetów, whitmana,
dostojewskiego, alberta camus,
poe, Ginsberga,
listy do młodego poety Rilkego,
blacka, eliota, etc.

Amerykańscy poeci których znam
nie potrafią powiedzieć mi
dlaczego nie ma poezji, żadnej poezji
w newsweek, time, people, New York time,
washington post, san Francisco examiner,
playboy, usa today, penthouse, etc.

Amerykańscy poeci których znam
nie chcą powiedzieć mi
dlaczego nie ma ich zdjęć
na pierwszych stronach, żadnych stronach
wyżej wymienionych gazet,
natomiast są zdjęcia papieża,
polityków, prezydentów, nagich kobiet,
sportowców, szpiegów, kosmonautów,
gwiazd rockowych i filmowych,
komunistów, morderców,
pepsi coli i hamburgera.

Amerykańscy poeci których znam
mieszkają w san Francisco,
w mieście tym jest 4.5 poety na jard kwadratowy,
poeci ci gdy piszą wiersze
to malują twarze w kolory
ubierają się w skóry, biorą maczugi
i wychodzą na polowanie,
poezja na którą polują to dzikie zwierze,
które się nie karmi i nie dotyka,
a które żyje w Ameryce

od końca trzeciego zlodowacenia.