Allen Ginsberg

Allen Ginsberg

czwartek, 3 marca 2016

Krótka korespondencja z prof. Tadeuszem Sławkiem

Jest to zapis korespondencji z prof. Tadeuszem Sławkiem. Udało mi się też chwilę porozmawiać z nim podczas trzeciej edycji festiwalu Ad Libitum w 2008 roku i wysłuchać oraz obejrzeć na żywo występu projektu stworzonego z Bogdanem Mizerskim. Tadeusz Sławek deklamował/czytał/krzyczał swój bardzo długi wiersz "Na skraju", a Bogdan Mizerski robił świetne tło muzyczne. Fragment poematu "Na skraju" (DOTYCZĄCY M.IN. ALLENA GINSBERGA), składającego się z 13 części, zamieściłem w swojej książce. Projekt Sławka i Mizerskiego nazywa się "Esej na głos i kontrabas". POLECAM! YouTube zawsze pomocne :)

Czy poznał Pan osobiście Ginsberga? W jakich okolicznościach? Ile razy się spotkaliście?

Były trzy razy. Pierwszy raz tyczy się znacznie wcześniejszej okazji, 9 kwietnia 1986 roku, kiedy to odbywało się spotkanie w Krakowie w Teatrze Stu przy Alejach poświęcone, o ile pamiętam, poezji amerykańskiej, na które zostaliśmy zaproszeni razem z Andrzejem Szubą. Spotkanie miało istotnie raczej „teatralny” charakter, bez rozmów, nieformalnych kontaktów etc. Przyjechał z gitarzystą (chyba z the Fugs właśnie). Druga okazja to Katowice, Teatr Korez, lata 90., chyba połowa, gdzie z całą pewnością Ginsberg był głównym zaproszonym gościem, czytał wiersze i śpiewał, także Blake’a. Byłem wtedy Jego tłumaczem w trakcie spotkania, którego dobrym duchem był artysta malarz Andrzej Urbanowicz. Po wieczorze w Teatrze zaproszono Ginsberga do atelier Andrzeja, gdzie, o ile pamiętam toczyły się rozmowy o sztuce.
Był jeszcze trzeci raz, na uniwersytecie Stanford w roku 1995, gdzie Allen Ginsberg przyjechał po tym, jak głośne stało się jego sprzedanie za dużą sumę pieniędzy swego archiwum obejmującego także przedmioty osobiste (jak np. trampki) jednemu z uniwersytetów kalifornijskich (dziś nie pamiętam, czy to był Stanford właśnie czy San Diego, gdzie jest bardzo ciekawy zbiór poetyckich materiałów).

Kiedy po raz pierwszy spotkał się Pan z poezją Ginsberga (i innych bitników) i co zadecydowało, że zaczął go Pan tłumaczyć?

Przełom lat 60. i 70. Myślę z perspektywy czasu, że zdecydowały dwie sprawy: pewna postawa tyleż życiowa (bycie, które nazywam na swój użytek „byciem na skraju”), co i estetyczna (np. długa fraza wierszowa i współbieżność muzyki i tekstu), a po drugie – próba przeniesienia pewnych doświadczeń filozofii Wschodu (w Katowicach istniała bardzo silna sangha buddyjska skupiona wokół Andrzeja Urbanowicza i jego ówczesnej żony, malarki Urszuli Broll zafascynowanej malarstwem tantrycznym). Uczestniczyłem przez kilka lat w tych spotkaniach, tłumaczyłem teksty, a równolegle tworzyliśmy w Bytomiu coś, co nieformalnie zwane było Teatrem u Leszczyńskich, gdzie dawaliśmy koncerty muzyczno-tekstowe (Grażyna Leszczyńska, była polonistką, Marek L. muzykiem i plastykiem, dzisiaj osobno, oboje za granicą). Co najmniej dwa przypominam sobie wyraziście: „Kruk” wg. Teda Hughesa i „Apoloniusz z Tiany” według Charlesa Olsona, którego tłumaczenie opublikowała potem „Literatura na świecie”, a że Olson był ważny dla beatników przez swoją praktykę i teorię „projective verse”, zatem i z tej strony płynęła inspiracja. Potem napisałem o Olsonie książkę.

W jakim stopniu można mówić o wpływie Ginsberga na literaturę polską? Jeśli można to w jakich okresach? Czy wpływ Ginsberga jest widoczny we współczesnej polskiej poezji?

Na kolejne pytania nie potrafię właściwie odpowiedzieć, bowiem nie śledzę specjalnie tego, co dzieje się w poezji. Sam nie uważam się w żadnym razie za poetę. Dlatego to, co robimy z Bogdanem nazwałem „esejem na głos i kontrabas”, i widzę to jako alternatywną formę wykładu, niż poezję par excellence.

Czy Ginsberg miał cokolwiek wspólnego z Pana dokonaniami muzycznymi wraz z Bogdanem Mizerskim? Jeśli tak to proszę bardzo o opisanie tego. Jaki ma Pan stosunek do angażowania się Ginsberga w projekty muzyczne - McCartney, Dylan, Cohen, Glass, The Clash, The Fugs?

Ginsberg miał wpływ na moje z Mizerskim przygody tekstowo-muzyczne (zanim spotkałem Bogdana w 1977 roku pracowałem z taśmą), chociaż raczej na płaszczyźnie inspiracji muzycznej niż praktyki poetyckiej. Miał swoje oddziaływanie także dlatego, że pokazał, że możliwa jest długa wypowiedź poetycka, stąd i moje z Bogdanem przygody z co najmniej czterema długimi poematami Robinsona Jeffersa, wielkiego Kalifornijczyka, którego bardzo cenię i które to narracje graliśmy przez kilka lat z różnymi muzykami (Józef Skrzek, Marek Stryszowski, Krzysztof Knittel, Mieczysław Litwiński). Po latach myślę, że bardziej jednak odcisnęli się na moim myśleniu ludzie z Liverpoolu i Londynu. Nie mam także dostępu do bardziej „hermetycznych”  nagrań muzyków, o których Pan pisze. Proszę zrozumieć, jestem człowiekiem niezrzeszalnym, „na skraju”, a to ma naturalne konsekwencje.

Jakie wrażenia wywierał na Panu Ginsberg? Jakim był człowiekiem? Czy lubił go Pan jako człowieka i jako poetę?


Pamiętam Ginsberga jako miłego, ciepłego człowieka, który nie bał się mówić o starości i homoseksualizmie, ale na bardzo osobistym, a nie „ideologicznym” poziomie.